Niby pogoda nie zachęcała by ruszyć ogon z domu, ale opłaciło się! Cały czas padało z nieba coś na kształt kapuśniaczku? to słowo jeszcze funkcjonuje? ale było ciepło no i pusto na drogach. Cel wyprawy wymyślił się "w międzyczasie" i padło na stawy w Korniaktowie.
żeby nie było tylko nudnych zdjęć przyrody...
no i jeszcze miły akcent po drodze: rower nie mój, ale też czerwony :P
Na koniec dwa zdjęcia mojego ulubionego miejsca w Łańcucie :)
Komentarze (5)
Yyyyyeeeeeaaaaa! I to mi się podoba. Wredni Rulez! Chciałbym tylko zaznaczyć iż też lubię sobie poużywać - czyli pojechać tego czy innego. Super sprawa. I rzeczywiście działa to w ten sposób, że im bardziej się po kimś jedzie, tym bardziej ta osoba staję się bliższą - objętą sympatią. Warunek, ta osoba musi grać w te same karty i wykazywać te same cechy (wtedy zabawa jest najlepsza) bo i innym przypadku będzie foch... i tyle. A tak chciałem się uzewnętrznić. Pozdrawiam.
Dziękuję za miłe komentarze :) bardzo mi przyjemnie szczególnie jako nowicjuszowi tutaj! hm.. mam taką dziwną przypadłość, że delikatną złośliwością okazuję komuś sympatię (trudno to wytłumaczyć) - a im lepiej kogoś znam tym na więcej sobie pozwalam :) Ale ćwiczę się też w kategorii "cięta riposta" - to szczególnie do obcych :P
Złośliwa Małpa... hmm... mam nadzieję że ta złośliwość nie dotyka ludzi komentujących. Tak czy siak zachowam powściągliwość i napiszę jak koleżanka poniżej: kapuśniaczek wciąż aktualny. A zdjęcia w czerni i bieli (czyli odcieniach szarości) są dość ciekawe:). Pozdrower!