Nowe :)
Niedziela, 5 lipca 2009
· Komentarze(1)
Kategoria Ekipa :)
Wypad zupełnie nieplanowany, a i w tereny nieznane.
Trasa: Łańcut – Kosina (szuterkiem wzdłuż torów kolejowych), Kosina – Gać (przez pola), Gać - Markowa – Sonina – Łańcut
Mam z Łańcuta do Kosiny „rzut beretem” a nigdy tam nie byłam.
A taki ładny drewniany kościółek mają :)





Potem - mimo, że czarne chmurzyska otaczały nas już ze wszystkich stron postanowiliśmy się przedrzeć polami hm.. miejscowi poinformowali nas, że do Gaci… krótka kalkulacja ile mamy do domu w razie ulewy.. heh 15 km, da się przeżyć.. no i pojechaliśmy. Trasa fantastyczna. Trochę pokropiło, ale w nagrodę dostaliśmy widok na piękną tęczę!

i maki
Jedziemy, jedziemy zaczęło trochę bardziej zacinać a tu kolejna niespodzianka:

pierwszy budynek po wyjeździe z pól okazuje się być opuszczonym dawnym Uniwersytetem Ludowym! Pozwiedzaliśmy naokoło, pozaglądaliśmy przez okienka – jeszcze leżą tam stare książki, jakieś maszyny, dywany, obrazy… Jakbym miała odpowiednie fundusze przerobiłabym to na hotel (tylko nie wiem po co hotel w Gaci) o! albo na restaurację z możliwością robienia imprez typu wesela!


tajemnicze wejście




Podczas „zwiedzania” przybytku deszcz ustał. Nie chciało nam się wracać jeszcze do domów, a więc przejazd przez Markową i drogą za skansenem przejazd do Soniny. Tak.. już kilka km przed Soniną widzieliśmy, że nad nią i Łańcutem leje… heh, z nastojem typu „no to w paszczę lwa” pojechaliśmy..
Trasa: Łańcut – Kosina (szuterkiem wzdłuż torów kolejowych), Kosina – Gać (przez pola), Gać - Markowa – Sonina – Łańcut
Mam z Łańcuta do Kosiny „rzut beretem” a nigdy tam nie byłam.
A taki ładny drewniany kościółek mają :)
Potem - mimo, że czarne chmurzyska otaczały nas już ze wszystkich stron postanowiliśmy się przedrzeć polami hm.. miejscowi poinformowali nas, że do Gaci… krótka kalkulacja ile mamy do domu w razie ulewy.. heh 15 km, da się przeżyć.. no i pojechaliśmy. Trasa fantastyczna. Trochę pokropiło, ale w nagrodę dostaliśmy widok na piękną tęczę!
i maki
Jedziemy, jedziemy zaczęło trochę bardziej zacinać a tu kolejna niespodzianka:
pierwszy budynek po wyjeździe z pól okazuje się być opuszczonym dawnym Uniwersytetem Ludowym! Pozwiedzaliśmy naokoło, pozaglądaliśmy przez okienka – jeszcze leżą tam stare książki, jakieś maszyny, dywany, obrazy… Jakbym miała odpowiednie fundusze przerobiłabym to na hotel (tylko nie wiem po co hotel w Gaci) o! albo na restaurację z możliwością robienia imprez typu wesela!
tajemnicze wejście
Podczas „zwiedzania” przybytku deszcz ustał. Nie chciało nam się wracać jeszcze do domów, a więc przejazd przez Markową i drogą za skansenem przejazd do Soniny. Tak.. już kilka km przed Soniną widzieliśmy, że nad nią i Łańcutem leje… heh, z nastojem typu „no to w paszczę lwa” pojechaliśmy..