Brzmi jak szaleństwo (takie pozytywne oczywiście) - namówiłam mamę żeby kupiła sobie rower i dziś odbyłyśmy pierwszą wycieczkę :) Łańcut - Kąty - Łańcut (przez Dębnik)
Łańcut - Bobry - Węgliska - Kąty Rakszawskie - Rakszawa - Las Dąbrowski (oczywiście zgubiłam się... nieważne, że są tam 3 drogi na krzyż) - Czarna - Kąty - Łańcut
Z kumplem pojechaliśmy na południe od Łańcuta - tereny Husowa, powrót przez Tarnawkę. Pogubiliśmy się strasznie w pewnym momencie dlatego trasy nie da rady odtworzyć ;)
piękny widok w Husowie
W sumie płuca wyplułam pewnie z trzy razy, ale wyjazd świetny :D
Gdy wyjechałam z lasu zobaczyłam dziwną ciemność na horyzoncie... Chwilkę się zastanawiałam czy to zmierzch, czy zapowiedź burzy... Deszcz szybko rozwiał moje wątpliwości :P ale że cieplutki wiosenny to sporą frajdą było w nim wracać.. Chociaż przemokłam zupełnie :D
Tak... rower gościł dzisiaj w serwisie :) amortyzator żyje, no i jakieś małe kółeczko przestało świergotać :P straszną wiochę robiło na ostatnich wyjazdach.
Trasa z Rzeszowa - objechałam ścieżkę nad Zalewem (przyjemnie) - Malawa - Kraczkowa - Albigowa - Łańcut.
Plan zakładał przejechanie niebieskiego szlaku w okolicach Grodziska, aczkolwiek pogoda mocno weryfikowała dzisiaj plany (nie tylko rowerowe zresztą). Miałam rozpocząć w Laszczynach (jak mniej więcej przykazano w przewodniku), ale już od Białobrzegów goniła mnie z boku szaro - bura chmura. Dojechałam więc tylko do Korniaktowa i tam przy stawach w las. W sumie wyszło mi to na dobre. Do szlaku i tak zaraz dołączyłam, a 7 km mniej tłuczenia się asfaltem i był dodatkowy czas by poznać jakieś boczne ścieżki. Las rewelacja, piękny i pachnie! A po ostatnich burzach nawet jakieś błotko się uchowało! Niedosyt mam i tyle!