Wypad zupełnie nieplanowany, a i w tereny nieznane. Trasa: Łańcut – Kosina (szuterkiem wzdłuż torów kolejowych), Kosina – Gać (przez pola), Gać - Markowa – Sonina – Łańcut
Mam z Łańcuta do Kosiny „rzut beretem” a nigdy tam nie byłam. A taki ładny drewniany kościółek mają :)
Potem - mimo, że czarne chmurzyska otaczały nas już ze wszystkich stron postanowiliśmy się przedrzeć polami hm.. miejscowi poinformowali nas, że do Gaci… krótka kalkulacja ile mamy do domu w razie ulewy.. heh 15 km, da się przeżyć.. no i pojechaliśmy. Trasa fantastyczna. Trochę pokropiło, ale w nagrodę dostaliśmy widok na piękną tęczę! i maki
Jedziemy, jedziemy zaczęło trochę bardziej zacinać a tu kolejna niespodzianka:
pierwszy budynek po wyjeździe z pól okazuje się być opuszczonym dawnym Uniwersytetem Ludowym! Pozwiedzaliśmy naokoło, pozaglądaliśmy przez okienka – jeszcze leżą tam stare książki, jakieś maszyny, dywany, obrazy… Jakbym miała odpowiednie fundusze przerobiłabym to na hotel (tylko nie wiem po co hotel w Gaci) o! albo na restaurację z możliwością robienia imprez typu wesela!
tajemnicze wejście
Podczas „zwiedzania” przybytku deszcz ustał. Nie chciało nam się wracać jeszcze do domów, a więc przejazd przez Markową i drogą za skansenem przejazd do Soniny. Tak.. już kilka km przed Soniną widzieliśmy, że nad nią i Łańcutem leje… heh, z nastojem typu „no to w paszczę lwa” pojechaliśmy..
Trasa: Łańcut - Białobrzegi - Świętoniowa (tutaj przez jakieś 7 km ścigałam się z miejscowym rowerzystą :) najpierw on prowadził, ale finisz był mój!) - Gniewczyna Łańcucka (asfalt w formie klejącej mazi!) - Tryńcza (fajny most na Wisłoku) - szuterkiem w stronę Chodaczowa - Chodaczów - Laszczyny - odbicie nad Jeziorko Czyste (chciałam odpocząć, ale miliardy ludzi mnie zniechęciły) - Budy Łańcuckie - Korniaktów (no to odpoczęłam nad stawami :P ) - Białobrzegi - Głuchów - Łańcut.