Trasa: Łańcut - Białobrzegi - Świętoniowa (tutaj przez jakieś 7 km ścigałam się z miejscowym rowerzystą :) najpierw on prowadził, ale finisz był mój!) - Gniewczyna Łańcucka (asfalt w formie klejącej mazi!) - Tryńcza (fajny most na Wisłoku) - szuterkiem w stronę Chodaczowa - Chodaczów - Laszczyny - odbicie nad Jeziorko Czyste (chciałam odpocząć, ale miliardy ludzi mnie zniechęciły) - Budy Łańcuckie - Korniaktów (no to odpoczęłam nad stawami :P ) - Białobrzegi - Głuchów - Łańcut.
Łańcut - Rakszawa (wszystko zielonym szlakiem) momentami jest on naprawdę zielony: trawojeżynopokrzywy po pas (zdjęcie niekoniecznie oddaje ten klimat)
Rakszawa - Brzóza Stadnicka spichlerz na... uwaga!! chmiel na piwsko :D jeszcze parę latek temu miejscowa dzieciarnia traktowała ten budynek jako bazę - teraz już nie wolno nawet podejść bo grozi zawaleniem... szkoda
Julin (dworek myśliwski Potockich) niestety terenu wokół dworku strzegł sporych rozmiarów pies... zdjęcie więc tylko "zza płota"
Żołynia - Las Dąbrowski i znowu zielonym na Łańcut
Zaraz rozpęta się burza - odkładanie wycieczki na popołudnie byłoby błędem ;P
Rankiem towarzyszył mi tylko lekki wietrzyk - właściwie nieodczuwalny bo zdecydowana większość trasy po lesie.
Łańcut - Dąbrówki - wbicie w las do bobrów - Węgliska - Szlakiem Garncarskim przez las do Medyni (jessuu - sam piach!!) wyjechałam obok "słynnej zagrody" - Zalesie i znowu odbicie na Szlak (jadąc podobno miałam minąć oryginalny piec garncarski - mi w oczy rzuciła się tylko stara plastikowa wanienka dla dzieci w kolorze majtkowego różu, postawiona na sztorc na taczkach (ale za to pod oryginalną altanką krytą strzechą) - i znowu bobry - Łańcut (zielony szlak)
kilka zdjęć siedliska tych najzłośliwszych zwierzaków świata dranie! ani jeden się nie pokazał..