Powrót z wygnania na stare śmieci :) I z tydzień urlopu jeszcze.. istne szaleństwo :P

Trasa: Korniaktów :)

Dwugodzinny maraton. Prowadzący Piotrek :P. Przeżyłam.

Całkiem fajna sprawa pójść sobie tak rano - 10.00 (jak dla mnie to bliższe prawdy jest stwierdzenie: w środku nocy) na rowerek. Trafiłam na zajęcia 'energy', a więc grupka kameralna, no i jest dopalacz na cały dzień :)

2 godz.


hm..
..no chyba, że zaraz zasnę (środek nocy, środek nocy..pisałam już..) :P

Energia mnie rozpiera :D


(dla porządku: bieg, 5 km)

A wkurzyłam się! Więc poszłam pobiegać.. 5 km

Od razu lepiej!
Wspaniały egoista ze mnie :D

Zimno jak diabli, ale włości objechane :P

Łańcut - Dąbrówki - Zalesie po lesie - Czarna - Łańcut (zielony szlak)

jakaś sensowna pogoda :)

Trasa prawie standard po lasach w okolicach Bud Łańcuckich - dlatego dam niestandardowe zdjęcia :P

Jesień w okolicach Terliczki:


i jesienne przyjemności :)


Pozdrawiam :)

Całe odczuwalne 11 stopni, bez wiatru i bez komarów. Szok i szał :) bo nawet jakieś słoneczko wyszło od czasu do czasu.

Trasa: Łańcut - Opaleniska - Łańcut








błoto lśniące w promieniach słońca :)




W Bażantarni - moja ulubiona (jedyna?) wegetacyjna rampa. Resztki jakiejś 'ścieżki zdrowia' czy cóś.


A o komarach dlatego, bo znalazłam wczoraj stary skecz i przypomniał mi się ich tegoroczny zmasowany atak, chyba w lipcu?

Zepsuł mi się licznik i póki co nie pomogło ani wyjęcie baterii ani podwójny rzut o ścianę (niby z wyczuciem..) - hm.. km zgooglane