A wpisze bieganie... co tam.. wszak to inwestycja w przyzwoitą formę na przyszły sezon :)
Tragiczny brak kondycji.. przebiegliśmy z kumplem i piesem 5 km i umarłam. Dobrze, ze kolega dość miłym człowiekiem jest ;) a więc nie zganił, nie wyśmiał, a jeszcze pochwalił, że jak na 1. raz nieźle. Trochę mi morale podniósł ;) ale tylko trochę..
Dwa dni pieszej imprezy w Bieszczadach! Zrobiliśmy około 50 km i jak to w ekipie z ludźmi lasu bywa, niekoniecznie trzymaliśmy się szlaków ;)
Pogoda cudna - nawet się opaliłam, ale na prawdziwą złotą jesień trzeba tam jeszcze z tydzień, dwa, poczekać.
Kilka zdjęć:
Jeziorko przy szlaku, w tle Chryszczata (997 m.n.p.m. - chyba policja robiła pomiary..)
Trochę "kształtów" pierwotnego lasu..
i kolorowe grzybki :)
szlak
i wreszcie jakieś widoki!
a takie rzeczy się ogląda jadąc niebieskim szlakiem rowerowym
co chwilę strumyk przecina drogę
tak... świetne miejsce (no i naturalna lodówka) na piwo :P
Sprytny mostek:
Wycinka/przecinka.. w każdym bądź razie pachnie bezbłędnie
znowu na bezdrożach..
i znowu nagroda :)
To zdjęcie niestety nie oddaje w pełni absurdalnego zejścia z Chryszczatej :D hmm.. szlak wyznaczony tak, jakby ktoś stał na szczycie, obrał przypadkowy kierunek i rzucił się biegiem na przełaj. Nieważne, że powalone drzewa, strumyczki, prawie pionowa ściana, po której schodzi się trzymając wszystkiego co możliwe, wszystkim co możliwe :P