Całkiem fajna sprawa pójść sobie tak rano - 10.00 (jak dla mnie to bliższe prawdy jest stwierdzenie: w środku nocy) na rowerek. Trafiłam na zajęcia 'energy', a więc grupka kameralna, no i jest dopalacz na cały dzień :)
A wpisze bieganie... co tam.. wszak to inwestycja w przyzwoitą formę na przyszły sezon :)
Tragiczny brak kondycji.. przebiegliśmy z kumplem i piesem 5 km i umarłam. Dobrze, ze kolega dość miłym człowiekiem jest ;) a więc nie zganił, nie wyśmiał, a jeszcze pochwalił, że jak na 1. raz nieźle. Trochę mi morale podniósł ;) ale tylko trochę..
Godzinka spinningu. Brakuje mi "prawdziwej jazdy". Od stycznia Kraków i pewnie tylko miejskie pocinania typu praca do/z :/ Tak, to fascynujące.. No dobra - fatalny dzień dzisiaj :/