Tylko trochę zabawy z obrotami, ale... da się przeżyć.. :D
Pojechaliśmy we trójkę (no po pewnym czasie dołączył jeszcze jeden znajomy) w zasadzie towarzysko - więcej gadania niż jazdy :)
Powrót, prysznic i co? Oczywiście, w tym samym składzie, zaproszenie na piwko i kiełbaski z hm... mikrofalówki (prawie jak grill.. eh). Dobra taka niedziela :)
Dziś trochę inna jazda - nie polecieliśmy kadencyjnie, ale siłowo :D O ile po kadencji plułam płucami, o tyle dziś nawet nie złapałam zadyszki. Za to nogi mam jak paralityk ;)
Brakowało mi rowerowania - niestety praca 'w delegacji' nie sprzyja systematycznej jeździe.
Piękna trasa: kółko przez Przeworsk i Leżajsk, a powrót przez Brzózę Królewska.
btw. dostałam od kumpla dokładne dane wyjazdu: trasa 90 km, czas 3.23 godz., średnia 26,5 :) czas pomyśleć o liczniku dla niebieskiej :)
pięknie :) średnia prędkość w dalszym ciągu wzrasta (a co za tym idzie moc, bo cały czas lecimy kadencyjnie), no i dzisiaj było pierwsze ściganko na podjeździe - niezłą adrenalina :D
Wczoraj była impreza na zakończenie sezonu, a dzisiaj przetrzeźwianie się na rowerku :) Pojechaliśmy lajtowo siedmioosobową grupą. Niestety pogoda nie dopisała - cały czas mocno padało. Na szczęście cieplutko.
Miłość od dwudziestego kilometra? Inaczej być nie chce: jest smukła, lekka, mała, po prostu piękna. Chociaż pazurki pokazała już na początku - śmiesznie przestawić się z górala na coś tak delikatnego (jej ulubionym słowem dziś było: kadencja). No i koniec należał do niej – fundnęła mi pierwszą w tym roku glebę :P Małpa!
Jeszcze nie jest tak do końca moja – dziś tylko jazda próbna, ale.. hehe :P